Gdy zobaczyłem listę festiwalowych kapel na ten rok, odniosłem wrażenie, że Go Ahead kpi sobie z naszej inteligencji. Bo przecież prawie wszystko już było...
Mogę się tylko domyślać, jak wygląda losowanie kapel. Najpierw w Go Ahead wypisuje się na kartkach nazwy wszystkich zespołów, z którymi współpracuje agencja. Potem jej szef - Łukasz Minta - wyciąga po jednej, niczym magik króliki z kapelusza. Porównanie trafne, bo tak, jak wiemy, co wyciągnie iluzjonista, tak samo z kapelusza Minty nie wyskoczy nagle lew, tygrys czy Metallica. Raz jest Kazik, innym razem Tata Kazika, potem Kazik z Grabażem, Grabaż na Żywo, Martwy Grabaż, Grabaż w sosie słodko-kwaśnym, Grabaż w trumnie, Pidżama Grabaża, The Subways, Nosowska, Hey, Nosowska, Hey, znów The Subways... I jeszcze Pogrzeb Grabaża na dokładkę.
Agencja Go Ahead Grabażem „Jarocina”? W ten sposób można zrobić festiwal nawet w trzy miesiące.
Ale - ku mojemu zaskoczeniu - na Facebooku wszyscy posikani ze szczęścia, że taka superimpreza szykuje się w wakacje. Pozostaje mi tylko pogratulować agencji Go Ahead, że przy zerowym wysiłku osiąga wręcz fizjologiczne efekty u festiwalowiczów. O finansowych nie wspominając.
Ale będzie Bad Religion:) Moskwa i Myslovitz i parę jeszcze innych (nie dużo jednak). No cóż, jeżdżę chyba tam z przyzwyczajenia:)
OdpowiedzUsuńP.S. Super:)
Nie twierdzę, że te zespoły, które grają, są kiepskie. Lubię Myslovitz, kocham Hey, lubię The Subways... I mógłbym chodzić na ich koncerty nawet dwa razy w roku. Tylko uważam, że ten festiwal powinien być czymś więcej, niż tylko zbiorem koncertów, żeby było coś nowatorskiego, z wizją, coś wyjątkowego i różnego od pozostałych festiwali :)
OdpowiedzUsuńTez uważam, że czegoś mu brakuje. Np tak jak OFF ma swoją specyfikę i więcej zespołów niszowych, postrockowych czy eksperymentalnych.
OdpowiedzUsuńWłaśnie. A w Jarocinie co roku 80% wykonawców jest tych samych, tylko pod różnymi nazwami albo jako goście zaproszeni przez inny zespół. Brakuje świeżości i pomysłu...
OdpowiedzUsuńPanie Karolu
OdpowiedzUsuńJak sam Pan wspomniał czasu na przygotowanie było bardzo mało ze względu na przedłużające się rozmowy z Urzędem Miasta. Gdybyśmy mieli więcej czasu na przygotowanie na pewno można by pokusić się o inny dobór wykonawców
Poza tym proszę sprawdzić ile dotacji z miasta, ministerstwa itd dostaje Off Festiwal. Nas nie stać na ryzyko promowania nieznanych wykonawców bo miasto Jarocin daje nam relatywnie mniejsze pieniądze niż rok temu a np ministerstwo nie daje pieniędzy wcale. O porównaniu z Offem nie ma mowy nawet. Zresztą ton wypowiedzi z Gazety Jarocińskiej był taki że dostajemy za dużo pieniędzy więc rozumiem że powinniśmy ryzykować za swoje pieniądze?
Ale mimo wszystko cieszę się że jest Pan zainteresowany tą imprezą i nie "pieprzy festiwalu" jak pan redaktor Piotrowicz. Żałuję tylko że pracuje Pan w gazecie, która publikuje kłamstwa (mam nadzieję że GJ pozwie mnie za to do sądu), ale mimo wszystko z ciekawością czytam pana bloga. Życzę szybkiego powrotu do formy (szacunek za oddanie szpiku),a jeśli chciałby Pan ze mną podyskutować na temat festiwalu zanim Pan coś o nim napisze to proponuje kontakt na mojego maila lukasz@go-ahead.pl
Pozdrawiam
Łukasz Minta
Panie Łukaszu!
OdpowiedzUsuńCieszę się, że czyta Pan mojego bloga :)
Rozumiem, że agencji Go Ahead nie opłaca się ryzyko i że woli zapraszać kapele, które gwarantują publiczność. To w końcu firma, która chce zarabiać, a nie organizacja charytatywna. I - jak widać - są efekty. Ja jestem dość ambitnym człowiekiem, dlatego to krytykuję (choć oczywiście wiele z tych powtarzających się zespołów uwielbiam). Jeżeli w tym roku również przyjedzie tyle osób, ile na JF 2010, to będzie to niewątpliwie komercyjny sukces tej imprezy. Mnie jeszcze brakuje jakiejś wizji, czegoś co sprawi, że ten festiwal będzie nie serią koncertów, ale prawdziwym festiwalem, który wyróżnia się czymś na tle innych. Liczę, że może jeszcze kiedyś to się uda :))
Jeśli chodzi o dotację gminy, to też się zastanawiam, czy miasto powinno dopłacać, skoro Go Ahead na tym i tak zarabia.
Dziękuję za życzenia szybkiego powrotu do formy. Szpik oddany i jestem już w domu. Spadku formy raczej nie było, bo to prosty zabieg (tylko czasochłonny). Mam nadzieję, że w przyszłości niespokrewnionych dawców będzie więcej.
Pozdrawiam serdecznie,
Karol Górski
A ja lubię Grabaża, Pidżamę Kazika i cieszę się że mogę posłuchać na żywo fajnej muzyki pośród tego chłamu techno itp.
OdpowiedzUsuń