czwartek, 28 lipca 2011

Śmiecigate, czyli za-DYM-a

To był niezwykle spokojny, letni poranek. Ptaszki radośnie ćwierkały, fruwając nad głowami przechodniów. Na drogach wesoło furkotały przejeżdżające samochody. Nic nie zapowiadało dramatycznych wydarzeń, które wkrótce miały nastąpić.


- Widziałem, że się zbliża - przypomina sobie pan Karol (22 l.). - Spotkanie było nieuniknione... Dlatego pierwszy powiedziałem: „Dzień dobry! Cieszę się, że panią widzę!” - relacjonuje. Wtedy rozpętało się prawdziwe piekło. - Sąsiadka, którą oskarżyłem o spalania w piecu śmieci, zaczęła na mnie krzyczeć - mówi wyraźnie poddenerwowany pan Karol. Ludzie stojący na pobliskim przystanku autobusowym patrzyli w ich stronę, przechodnie zatrzymywali się, przecierając oczy ze zdumienia. Całe miasto zamarło z przerażenia. Nikt nie mógł uwierzyć w to, że ktoś tak wydziera się na sympatycznego młodzieńca. - Moje życie było zagrożone - opowiada zlękniony. W oczach ma łzy... Kiedy myślał, że już po wszystkim, nie zdawał sobie sprawy, że najgorsze miało dopiero nastąpić.


Na ulicy pana Karola rosło napięcie, licznik odwiedzin na jego blogu zwiększał się w zatrważającym tempie. W końcu anonimowy czytelnik, który prosi o nieujawnianie danych, których nie zdradził, wziął sprawy w swoje ręce. „Twoja rodzinka nie jest święta” - napisał. Po plecach pana Karola przebiegł dreszcz. „Nie ma pojemników na śmieci” - brzmiała dalsza część komentarza. „Teraz masz wojnę z wszystkimi sąsiadami. Sam tą wojnę zacząłeś. Pamiętaj, że kij ma dwa końce” - ostrzegał go anonimowo. Pan Karol chciał z nim porozmawiać, więc zaprosił go do siebie. „Za daleko mieszkam, by do Ciebie przyjechać. Nawet nie wiem, gdzie mieszkasz” - padła spójna i przenikliwa do szpiku kości odpowiedź. - Byłem przerażony. To prawda, że mieliśmy jeden kosz na dwa gospodarstwa domowe... - przyznaje pan Karol. - Od dłuższego czasu nie dawało mi to spokoju - zarzeka się.


Pan Karol szybko podpisał umowę na wywóz śmieci. - Czuję, że to na zawsze odmieniło moje życie. Nastąpił przełom, już nic nie będzie takie samo - oddycha z ulgą. Choć jakiś anonimowy obywatel poinformował straż miejską, że na jego ulicy ludzie nie mają koszy i na jego sąsiadów padł blady strach, to pan Karol może wreszcie spać spokojnie. - Nie straszny mi już nawet komendant straży. Wreszcie mogłem odstawić tabletki nasenne. Teraz wszędzie widzę tylko różowe kwiatki - zachwyca się. Jesteśmy szczęśliwi, że historia pana Karola (22 l.) zakończyła się happy endem.


Odkąd w gospodarstwie domowym pana Karola pojawił się
kwiecisty kosz na śmieci, pan Karol czuje, że żyje.
W obawie przed zemstą lub najazdem kosmitów,
pan Karol chciał pozostać anonimowy -
dlatego zgodziliśmy się zakryć jego twarz.





Blogger Wykop Śledzik Gwar.pl Mixx DesignFloat Buzz It StumbleUpon Digg! Delicious BlinkList Yahoo! Buzz Furl Technorati Simpy Spurl Reddit Google Bookmarks Twitter FaceBook email this