środa, 2 lutego 2011

Kto jest chłopczycą, kto babochłopem?

„Rozumie, co to jest spalony. Lubi oglądać mecze i zawsze wie, którzy są którzy. Potrafi grać w PES-a. Trenuje w profesjonalnym klubie piłkarskim pod okiem fachowców. Futbol po prostu uwielbia. Uwierzy ktoś, że to dziewczyna, a w dodatku jest z Witaszyc?” - rozpoczyna się tekst mojego kolegi w „Gazecie Jarocińskiej”, tekst pod tytułem: „Nie jestem chłopczycą”.
Wyszło na to, że się czepiam, gdy próbowałem tłumaczyć, że taki nagłówek jest obraźliwy i chamski.


Autor tekstu nie widział problemu. Interweniowałem wyżej.
- Nie można kwestionować czyjejś kobiecości dlatego, że gra w piłkę nożną - wyjaśniałem.
- Karol, wiesz co to spalony?
- Nie. I to nie jest powód by kwestionować moją męskość, ani kobiecość, gdy się gra w piłkę - upierałem się. Także na kolegium redakcyjnym kwestia pozostała bez echa. Lead został.


Jestem przewrażliwiony, skoro tylko ja widzę tu problem? A może już najwyższy czas, aby określenia takie jak babochłop czy chłopczyca przestały być używane? Dlaczego ciągle zastanawiamy się co jest kobiece, co męskie, co trzeba, co można i co wypada... Teoria queer mówi, że należy odejść od sztywnego kategoryzowania tożsamości, bo różnorodność jest fajna. Nie upychajmy więc zachowań do kategorii „męskie” / „niemięskie”. Nie oceniajmy niczyjej kobiecości ani męskości. Łatwo kogoś napiętnować i wyśmiać. A warto zauważać, jakim jest człowiekiem i mieć świadomość, że ma prawo żyć, jak chce. To chyba nie jest tak trudne...