Przeczytałem książkę Manueli Gretkowskiej pt. „Obywatelka”. Jest mi głupio. Nie zaskakują mnie kulisy wielkiej polityki. Brudne gry, rzeczywistość. Zero zdziwienia. Gdzie się podziała moja dziecięca naiwność? Idealistyczne podejście do życia? Czyżbym tak bardzo przesiąkł już lokalnymi układami i obserwowaniem gierek, że nic mnie nie zaskakuje? Wszystko, o czym pisze Gretkowska jest tak normalne i znane, że już nie robi wrażenia? Nie szokuje?
Czytałem i chciałem, żeby kobiety wygrały, choć przecież doskonale znałem wyniki poprzednich wyborów do sejmu...
Podziwiam Gretkowską. Znam dobrze to uczucie - ułamek sekundy, chwila, gdy wszystko wydaje się możliwe do zrealizowania, tak proste i oczywiste. Założyć partię? Żaden problem. Kobiety poprą, znajdą się darczyńcy i fundusze. A później już tylko... same przeszkody i kolejne problemy do rozwiązania.
Pisarka przewróciła swoje życie do góry nogami. Akt odwagi czy głupoty? Spała po cztery godziny, z ustawą o partiach pod poduszką. Przez rok nie było innych tematów. Ważna była tylko Partia Kobiet. Kilkadziesiąt tysięcy kilometrów - jeździła po całej Polsce na spotkania, szkolenia, wywiady, ciągnęła za sobą nieślubnego męża i nieślubną córkę. Albo to oni ciągnęli się za nią. Wspierali ją. Choć Piotr mówił, że gdyby z nie jeździł z Manuelą, to ich związek by się rozpadł. Nie spędzaliby ze sobą czasu, ciągle by się mijali. Jak pisze Gretkowska, stacja benzynowa stała się dla nich sklepem, restauracją, wszystkim. Bo wszystko inne było już zamknięte, gdy wracali do domu.
Tyle wyrzeczeń, pomysłów, poświęcenia i determinacji. A jednak - niestety - Partii Kobiet się nie udało. Podobno faceci, nawet gdy się nienawidzą, potrafią się zjednoczyć, by osiągnąć wspólny cel. A kobiety? Kłócą się, walczą między sobą. Piotr powiedział Manueli, że odniosła sukces. Coś, co teoretycznie nie powinno się udać, nie powinno nawet odskoczyć od ziemi - uniosło się, pofrunęło. Mimo konfliktów stworzono struktury partii i wystartowano w wyborach, pierwszy raz kobiety się zorganizowały. Dobre choć tyle. Polecam „Obywatelkę”.
Widac nie ma takiego zapotrzebowania
OdpowiedzUsuńA może inne kobiety nie wierzą, że coś może się zmienić? A może uległy urokowi polityków - facetów i też uważają, że ważniejsze niż żłobki, przedszkola, opieka medyczna, edukacja i antykoncepcja są lustracja, naciski, podsłuchy i walka? A może powody są jeszcze inne... :)
OdpowiedzUsuńPo przeczytaniu tej recenzji na pewno sięgnę po tę książkę! Dziękuję!
OdpowiedzUsuńProblem chyba polega także na tym, że niestety nadal wiele kobiet wierzy w stereotypy... Zmiana mentalna musi trwać długo, pewnie dłużej niż byśmy chcieli. Osobiście bardzo pochwalam działania Gretkowskiej. Szkoda, że jej się nie udało. Oby takich Gretkowskich nie zabrakło nam w przyszłości!
A świat samorządności i polityki jest brudny, pełen kłamstw i świństw, choć ja nadal wierzę, że tam jest także miejsce dla uczciwych ludzi. Takie osoby też tam są, choć ciężko działać, gdy wokół układy i prywata!
Pozdrawiam:-)
Kobieta:-)
Niestety... Szkoda, że partie, które mają monopol w Polsce, nie chcą zmian. To przecież nie jest w ich interesie, żeby młodym partiom cokolwiek ułatwiać... Facetom nie zależy z kolei na kobietach, bo też mogłyby zagrozić ich pozycji. Koło się zamyka... Ale miejmy nadzieję, że Polska nie stanie w miejscu, tylko pójdzie do przodu :-)
OdpowiedzUsuń