Pół biedy, jeśli osoba niepijąca ma na tyle silną wolę, by przetrwać całą imprezę i nie ugiąć się pod naporem, presją, namowami czy nawet szydzeniem. Pół biedy nawet, jeśli ktoś ulegnie raz, ale przez resztę przyjęcia nie sięgnie po drugi kieliszek, konsekwentnie odmawiając - często wymyślając najróżniejsze wymówki, po przecież nie można powiedzieć po prostu: „ja nie piję” - to byłoby zbyt niegrzeczne.
Jest impreza! Wow! Bawmy się! Chlajmy do nieprzytomności! Nie ważne, że jeden z naszych gości (oby tylko jeden!) ma problem z alkoholem. Gospodarz imprezy to wie. Pozostali goście również. Ale co tam! Polewamy! Co z tego, że gość ledwo utrzymuje się na krześle? Niech nawet pijanym ryjem wpadnie w talerz! Jeśli tylko jest w stanie utrzymać kieliszek, to trzeba mu nalać. A nawet, jeśli kieliszek nazbyt mu ciąży, to i tak trzeba nalać, bo może zaraz trochę dojdzie do siebie, a to niedopuszczalne, by siedział wtedy o suchym pysku... Przecież po to tu przyszedł! Bo chyba nie dla towarzystwa i nie z sympatii do gospodarzy, tylko po to, żeby pić, pić i chlać! A każdy dobry gospodarz dba, żeby gościom niczego nie brakowało - szczególnie w kieliszkach.
I nie ma dla nikogo znaczenia, ile rodzinnych dramatów się za tym kryje...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz