Znam przynajmniej kilka inteligentnych i świadomych kobiet, które mają wszystkie odpowiednie cechy, aby móc je nazwać feministkami. A jednak wzdrygają się na sam dźwięk tego brzydkiego słowa na „F”.
- Nie lubię, gdy mężczyzna całuje mnie w rękę - słyszę. I natychmiast potem: - Ale nie jestem feministką!
- Kobiety są bardzo często traktowane gorzej niż mężczyźni - stwierdza inna. - Ale nie lubię feministek, nie zgadzam się z nimi - wyjaśnia natychmiast.
A przecież feministka to kobieta, która dostrzega, że mężczyźni są na uprzywilejowanej pozycji i nie zgadza się z tym. To kobieta, która sama chce decydować o swoim życiu. To kobieta, która jest samodzielna i niezależna. Dlaczego więc bycie feministką jest takie straszne?
Aborcja? Manuela Gretkowska, pisarka i feministka, przez wiele lat była przeciwna aborcji. Nadal jej nie popiera, ale uważa, że każda kobieta ma prawo samodzielnie o tym decydować. Czy to źle? Do aborcji nikt nie zmusza i nie ma prawa tego robić.
Z badań wynika, że kobiety zarabiają mniej niż mężczyźni na tych samych stanowiskach. Zawody mocno sfeminizowane to najczęściej te kiepsko płatne. Kobietom utrudnia się aktywne uczestniczenie w polityce, spychając je na najniższe miejsca. A jeśli już jakaś dostanie miejsce wyższe, to musi przyjąć męskie zasady gry, wyzbyć się kobiecości i wrażliwości. Zamiast bawić się z dzieckiem, uczestniczy w męskich, wieczornych zebraniach politycznych. Gdy powie publicznie o tym, że łamane są prawa kobiet, to przestania być traktowana poważnie, jak partnerka. A raczej partner. To od kobiet bardzo często wymaga się, by rzuciły karierę w kąt i zajęły się wychowywaniem dzieci, praniem, sprzątaniem, gotowaniem, czyszczeniem kibla, myciem podłóg i okien... Lista obszarów, na których dyskryminuje się kobiety jest znacznie dłuższa i warto to dostrzegać. (Co nie znaczy, że nie ma sytuacji, w których to faceci są dyskryminowani.)
To, że wielu mężczyzn nie rozumie idei równouprawnienia, z ciężkim sercem, ale można jakoś tam zrozumieć. Ale że nie rozumieją tego kobiety? Gdyby nie feministki, to możliwe, że „słaba płeć” do dziś nie miałyby praw wyborczych. A w równouprawnieniu chodzi tylko o to, żeby zarówno mężczyźni, jak i kobiety mieli rzeczywiście takie same prawa. Aż tyle, choć tylko tyle.
- Baby na traktory! Kobiety do kopalni! - kpią niektórzy.
Jestem pewien, że są kobiety, które w kopalni poradziłyby sobie nie gorzej niż górnicy. Poza tym, co jakiejś kobiecie szkodzi, że inna zostanie górniczką? Czy tej pierwszej wtedy ktoś wciśnie w łapę kilof i ześle przymusowo pod ziemię do brudu podczas ciężkiej fizycznej pracy w pocie czoła? Nie sądzę. I nie sądzę, żeby kobiety w ogóle chciały szturmować kopalnie. Wystarczy, że za grosze pracują w marketach. Chodzi jedynie o sprawiedliwość.
Przeciwnicy i przeciwniczki feminizmu czy równouprawnienia kochają „argument” o kobietach z kilofami. Ale feminizm jest znacznie głębszy. To szacunek, sprawiedliwość, uczciwość, empatia, wolność, demokracja...
Bycia feministką naprawdę nie trzeba się wstydzić.
A zatem wszystkiego najlepszego z okazji Dnia Kobiet!
Niestety, kobiety przyjęły patriarchalny dyskurs, gdzie feministka postrzegana jest jako brzydactwo, które nie goli nóg, więc większość z nich wzdraga się przed takim "szufladkowaniem". Inga Iwasiów spostrzega w "Gender dla średniozaawansowanych" (Polecam!), iż kobieta twierdząc, że nie jest feministką automatycznie zgadza się na miejsce w hierarchii niżej od mężczyzn. A przecież sam fakt, że teraz kobiety awansują w pracy, czy chociażby uczęszczają na studia (co jeszcze 100 lat temu było nie do pomyślenia) czyni je feministkami. Oj, rozpisałam się.
OdpowiedzUsuńI tak jest, zgadzam się, bycia feministką nie trzeba się wstydzić. Pozdrawiam :)
Całkowicie się zgadzam! I dziękuję za polecenie książki - postaram się przeczytać :))))
OdpowiedzUsuńFeministki poprawiły sytuację prawa rodzinnego, prawo wyborcze, ale ekonomiczne warunki życia kobiet nadal pozostawiają wiele do życzenia.
OdpowiedzUsuńWiele kobiet przyjmuje schemat, w jakim się wychowało, godzi się na takie warunki i nawet nic z tym nie próbuje robić.
Te wyemancypowane drążą, uświadamiają, działają.
Szczególnie poszkodowane są kobiety decydujące się urlop wychowawczy. Poświęcają swój czas rodzinie. Gdy wracają do pracy po urlopie, często czeka na nie inne stanowisko, inna płaca. Niejedna nie dochodzi swych praw, bo obawia się utraty pracy. Wiele ją traci już za sam fakt odwagi bycia na urlopie… Pracodawca prawnie spełnia formalności i potem do widzenia. Znam takich przypadków mnóstwo. Przecież to łamanie konstytucji, dyskryminacja!
Nie wiem, kiedy kobiety dojrzeją, aby się zjednoczyć i zawalczyć. Nie wiem czy doczekam takich czasów. Ja się nie godzę na takie traktowanie.
Cieszę się z poruszonego tematu. Oby więcej stąpało po tej ziemi mężczyzn myślących tak jak autor!
Kobieta
Feministka