Odwiedziłem ostatnio swoją babcię. Akurat miała gościa. Kobietę. Też rodzina. Nie powiem, że ortodoksyjną katoliczkę, bo zdecydowanie nią nie jest. Należy do organizacji uznanej przez kościół ze sektę.
Zaczęło się całkiem niewinnie, od informacji, że mam w planach doktorat z psychologii. Dostałem pierwsze ostrzeżenie. Żebym uważał, bo ludzie z tytułami naukowymi tracą rozsądek, inteligencję... Tracą rozum - po prostu, żeby nie powiedzieć dosadniej, że dostają na głowę. O co chodzi?! Teza co najmniej... dziwna. Jednak odpowiedź - podobno - oczywista. Darwin. I ta jego nieszczęsna ewolucja. Domyślacie się już? Przyznam, że ja na to nie wpadłem. Tymczasem, mojej rozmówczyni, najzwyczajniej w świecie chodziło o to, że im człowiek się więcej uczy, tym bardziej wierzy w teorię ewolucji. Chyba coś w tym jest, bo choć wstyd się przyznać, to zawsze w nią wierzyłem. - Karol! Chcesz powiedzieć, że człowiek pochodzi od małpy? No co ty mówisz?! A Bóg?! - pobrzmiewało rzeczywiste zdziwienie, z nutką oburzenia. - Przecież nie ma Boga - zakomunikowałem z pewnością w głosie. Na twarzy mojej interlokutorki pojawił się dziwny grymas. Na mojej - uśmiech politowania. Rozmowa trwała dalej. - Poczytaj sobie książki. Nawet Darwin nie wierzył w ewolucję, nikt rozsądny nie wierzy - przekonywała. Ja?! Przecież czytam. - Właśnie czytam. I wszyscy naukowcy uważają, że teoria ewolucji jest prawdziwa. Jeszcze nikomu nie udało się jej podważyć - odparłem. Bez skutku. - Ale te książki są w bibliotece, to znaczy w księgarni... - upierała się. Ja także nie dawałem za wygraną: - To, że coś jest w księgarni, jeszcze o niczym nie świadczy. Znów bezskutecznie. - Ja naprawdę dużo czytam... - kontynuowała. - Właśnie widzę - przerwałem pogardliwym tonem. - Jak już tak rozmawiamy, to mogę ci coś powiedzieć? Nie będziesz dobrym psychologiem - padła odpowiedź.
Tak - pierwszą rzeczą, której się dowiedziałem w sobotnie popołudnie było to, że ewolucję można włożyć między bajki. Druga, lecz nie mniej ciekawa rzecz, która została mi uświadomiona brzmi w skrócie tak: niedaleko upadł Karol od Szatana. Dowiedziałem się, że ateizm jest tym samym, co satanizm. I wysłuchałem kilku niezwykłych historii o tym, jak to kończą się konszachty z diabłem. Podobno jakiś jarociniak odprawił czarną mszę, a niedługo potem spadł z dachu i się zabił. A jakaś moja ciocia, która wywoływała duchy, rozwiodła się, a jej syna poraził prąd (na szczęście przeżył). Nie wspominając już, że sataniści porywają dzieci, a ich małe, świeżo wyrwane z piersi i wciąż bijące serduszka składają Szatanowi w ofierze. Drugie ostrzeżenie stawało się coraz bardziej czytelne. - Ja ci źle nie życzę, ale przypomnij to sobie, jak kiedyś poważnie zachorujesz - zatroskany głos nie pozostawił złudzeń, jaka przyszłość mnie czeka. Tłumaczenie, że w żadne diabły nie wierzę, również nie pomogło. Argument o tym, że katolicy też ulegają wypadkom, niestety nie przeszedł.
Trzeba dodać, że babcia nie brała czynnego udziału w dyskusji, jedynie ją moderowała. Kiedy zadawałem jakieś pytanie, zaprowadzała ład i porządek, przerywając mi: - Ale posłuchaj chwilę.
Satanista na zlocie czarownic to - wydawałoby się - odpowiedni człowiek we właściwym miejscu. Ale są chyba jakieś granice perwersji?! Gdy do drzwi zapukała kolejna czarownica (z tej samej sekty), kulturalnie się oddaliłem z Łysej Góry. A sabat nadal trwał...
PS Dziś mój blog ma dokładnie miesiąc. Żegnam się z Czytelnikami - na wszelki WYPADEK - bo nie wiadomo kiedy znów napiszę (ku radości niektórych osób). W świetle aktualnych doniesień, w każdej chwili mogę uleć groźnemu WYPADKOWI. Ave Satan!
Karol, może jakis talizman od cioci weź, najlepiej ich heretycką Biblię
OdpowiedzUsuńW Biblii napisali, że oślepnę - tego też się dowiedziałem. Chociaż... Czymże jest ślepota w porównaniu z wypadkiem? xD
OdpowiedzUsuńte sekty to obraza dla chcrześcijaństwa
OdpowiedzUsuńTy doktoratu nie musisz robić - czytając to, co piszesz mam wrażenie, że już postradałeś rozum.
OdpowiedzUsuńSzkoda, bo kiedyś całkiem mądrze gadałeś...
Nie wiem, co świadczy o tym, że postradałem rozum, ale mam wrażenie, że się nie znamy i chyba nigdy ze sobą nie rozmawialiśmy.
OdpowiedzUsuń