Czy są odległości nie do pokonania dla przyjaźni? Takie, których ona nie zniesie? Czy 200 km jest jeszcze dopuszczalne? A 900? Gdzie, na mapie przyjaźni, przebiega granica wspólnego istnienia, a gdzie następuje zapomnienie i wkrada się świadomość niepotrzebności, bezużyteczności? A może prawdziwa przyjaźń nie zna granic? Czy oczekiwanie od przyjaciela jednego SMS-a miesięcznie to wygórowane żądania? Czy jeżeli ktoś otwarcie przyznaje, że nie chciał pisać, to nadal jest przyjacielem czy już zupełnie obcą osobą? Czy jeżeli na kluczowe pytania przyjaciel odpowiada, że nie chce o tym mówić, to nadal można taką znajomość nazwać przyjaźnią? Ile przyjaźń jest w stanie znieść? Gdzie są granice, po przekroczeniu których zostajemy sami? Wreszcie - gdzie są granice, po przekroczeniu których to my powinniśmy powiedzieć: „dość!”? A jeśli powiemy, czy można będzie to cofnąć? I czy możemy liczyć na kogoś, kto nie liczy na nas?
To, co jeszcze wczoraj mnie nie przekonywało - szczerość - dziś traktuję jako zaletę. Prawda zawsze jest wiele warta. Ale czy tylko ona świadczy o przyjaźni? A co z całą resztą? Co z zaufaniem, rozmowami, z żartami? Co z pamięcią? Co z tęsknotą?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz