piątek, 23 lipca 2010

Festiwal - bez ekstazy, bez 30-lecia,
ale z krzyżem między nogami i kurwami


Cały tydzień odsypiałem festiwal, przez co nie stawiłem się na umówioną wizytę u mojej dentystki (chyba byłem niepoczytalny, zapisując się na godz. 9.00 rano), a dodatkowo spóźniłem się dwukrotnie do pracy. Zdarza się. Ale teraz mogę się spokojnie zabrać za małe podsumowanie największego muzyczno-kulturalnego wydarzenia w mieście.

Podczas całego Jarocin Festiwalu 2010 nie zauważyłem, że to jakieś 30-lecie tej imprezy. Jedyne, co różniło tegoroczny „Jarocin” od kilku poprzednich, to większa scena i - prawdopodobnie - więcej festiwalowiczów. Prawdopodobnie - bo od dawna organizator festiwalu, poznańska agencja Go Ahead, skrzętne ukrywa ilość sprzedanych wejściówek, wymyślając kolejne wymówki. Problemy z liczeniem do... dziesięciu tysięcy? Dwunastu? Brak koncepcji również nie jest zaskoczeniem i nic nie zapowiada, że cokolwiek w tej kwestii się zmieni. Publiczność, jak zawsze, nastawiona megapozytywnie i, co niesłychanie ważne, jarociniacy także bardzo mili dla przyjezdnych. Atmosfera bardzo fajna. Poza tym kilka ciekawych koncertów - to wszystko, czyli bez uniesień i ekstatycznych doznań... muzycznych oczywiście.

Hey w końcu przestał przepraszać. Teraz po każdej piosence dziękuje publiczności. Każdy koncert Nosowskiej jest na podobnym (zawsze wysokim) poziomie. Tym razem też. Szkoda jedynie, że niczym nie zaskakują, że są tacy do bólu przewidywalni... Także Kora dziękowała, dziękowała pięknie i dziękowała pięknie, pięknie. A ona akurat powinna przepraszać. Uwielbiam Korę i Maanam, ale mimo że znam ich piosenki, podczas koncertu chciałbym słyszeć słowa, a nie wyłącznie dudnienie muzyki. Kora na scenie jest kilkadziesiąt lat i braku doświadczenia zarzucić jej na pewno nie można. Tym bardziej dziwią te problemy(?) z nagłośnieniem.



Ska-P - jestem zachwycony! Ale jak się przekonałem, w niektórych kręgach lepiej się do tego nie przyznawać, bo grozi to - co najmniej - ukrzyżowaniem. Kontrowersje budzi szczególnie wykonanie piosenki Crimen Sollicitationis, podczas którego sparodiowano obecnego papieża Benedykta XVI. Podobno to brak szacunku dla symboli religijnych, bo ów Ratzinger machał ze sceny krzyżem i wkładał go sobie między nogi. Cóż... Dla jednych świętością jest krzyż, dla innych ważniejsze są dzieci, w tym przypadku wykorzystywane seksualnie - przez księży, choć nie tylko. I o tym właśnie jest ta piosenka. Nie da się ukryć, że obecny papież, a wtedy jeszcze kardynał, był odpowiedzialny za opracowanie instrukcji Crimen Sollicitationis, która - pod groźbą ekskomuniki - nakazywała ukrywanie pedofilii w kościele. Każda forma napiętnowania tego jest - moim zdaniem - jak najbardziej wskazana.




Pidżama Porno, reaktywowana specjalnie na jubileusz, dzień wcześniej zagrała koncert w Poznaniu. Bywa. Bardzo energetyczny był koncert Comy. Nie zawiodłem się. Była moc! W wielu komentarzach pojawia się opinia, że metalowy zespół Masturbator był genialny. Niestety, czego bardzo żałuję, nie widziałem ich występu. Ale podobno piekło było. Na uwagę zasługuje też Gossip i występ charyzmatycznej wokalistki Beth Ditto. Zdania tu są podzielone. Jednym się nie podobało, innym - tak. Ja jestem w tej drugiej grupie. Kobieta ma power i zajebiste podejście do publiczności! Pod koniec koncertu zeszła ze sceny i udała się między barierki oddzielające prawą stronę publiki od lewej, a po wykonaniu całego numeru wdrapała się z powrotem na platformę, za co otrzymała gorące oklaski.




O młodych kapelach zapomniano. Nowość? Żadna. Organizatorzy w ostatniej chwili uświadomili sobie, że potrzebne jest głosowanie SMS-owe. Nie dziwi więc fakt, że koncerty na Małej Scenie były skutecznie zagłuszane dźwiękami prób ze sceny głównej. A przecież konkurs mógł się odbywać w przerwie między występami gwiazd. Myślę, że wszyscy byliby z tego zadowoleni. Czyżby na ten pomysł nie wpadli jedynie organizatorzy?

Jarociński Ośrodek Kultury zajął się w tym roku nie festiwalem, a jedynie polem namiotowym. Wydawało się, że w końcu zrobi coś, na czym naprawdę się zna. Nic bardziej mylnego. Zameldowanych festiwalowiczów dwa razy tyle co w ubiegłym roku, a liczba przenośnych toalet jakoś nie wzrosła. To samo z umywalkami i prysznicami. W kolejce na pole namiotowe trzeba było w upale czekać ponad 2 godziny i nikt nie wyszedł z informacją, że zostało np. jeszcze 50 wolnych miejsc i reszta ludzi może szukać szczęścia w polu, bynajmniej nie namiotowym. Może za rok JOK dostanie tylko parking? A co dostanie Go Ahead? Może zastąpi Tigerów. Waśko i Minta pokazali przecież, że potrafią zaprowadzić porządek. Co z tego, że w sposób chamski i wulgarny? Widocznie lubią czasem pokrzyczeć na ludzi, powyzywać ich od chujów i kurw...

Aha! Jedzenie było ohydne! A tłumy za płotem zasługują choć na kilka toi toi, żeby nie sikać po polach. Dodatkowe kosze na śmieci też mile widziane. Że o rozrywkach nie wspomnę. Świetnie, że chłopacy pomyśleli i w rytmie bębnów żonglowali pochodniami podczas Pidżamy Porno. Może w przyszłym roku znajdzie się większa ekipa, która zapewni kilka atrakcji za płotem.

Do zobaczenia za rok!

Więcej nagrań wideo na profilu "Gazety Jarocińskiej": www.youtube.com/user/GazetaJarocinska.

3 komentarze:

  1. Podpisuję się w większości pod tym co napisałeś. Mnie najmniej się podobał Gossip. Aha no i Masturbator- o ile muzycznie bardzo OK, to tekstowo mnie śmieszyli :) Texty typu "dajcie psa" "czy jest tu piekło " raczej mnie bawią,no ale może o to chodziło:)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Rzeczywiście - co do zespołu Gossip, to opinie są zróżnicowane :-) Ale cieszę się, że w sporej części moje zdanie na temat Jarocin Festiwalu 2010 jest podzielane przez Czytelników bloga.
    Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dla mnie TYLKO Dezerter trzymał poziom... A Gossip ze swoim I Will Always... niech spada do Sopotu robić chórki Karelowi Gottowi...

    OdpowiedzUsuń