Od czasu do czasu prawica ogłasza chęć powrotu do kary śmierci. Pomijam fakt, że ci katolicy tak wybiórczo i instrumentalnie traktują swoją religię, bo to jest „oczywista oczywistość”. Problem jest poważniejszy. A mianowicie - w Polsce bardzo popularne jest zaostrzanie kar (dotyczy to nie tylko prawicowych polityków). Ktoś dokona zabójstwa? Ktoś się znęcał nad zwierzęciem? Na wszystko lek jest jeden - zmiana kodeksu karnego.
Jak można przeczytać na stronie www.statystyka.policja.pl, liczba zabójstw spada. Między 1999 a 2002 popełniano ich ponad tysiąc rocznie. W 2004 było ich 980 i od tamtej pory ich ilość maleje. W ubiegłym roku dokonano 680 zabójstw. To - w porównaniu z rokiem 2001 - spadek prawie o połowę!
Ale czy te statystyki interesują prawicę? Nie. Bo w tym kraju rzetelne dane są nieistotne. Ważniejsze są emocje. Niestety. Łatwiej pokazywać palcem zwyrodnialców, rozbudzać w społeczeństwie emocje, grać nimi i żądać dożywocia czy kary śmierci niż podjąć realne działanie na rzecz zmniejszenia przestępczości. A jedynym skutkiem zaostrzenia kar jest uspokojenie własnego sumienia, bo na pewno nie spadek przestępstw.
Po co dbać o edukację i uczyć dzieci szacunku do zwierząt? Po co tworzyć programy resocjalizacji więźniów?
Więźniowie mogą pracować, kończyć szkołę średnią, a nawet studia! Mogą zakładać telewizje, kółka teatralne, mogą wydawać gazety. Ale po co się tym zajmować? Po co dbać o to, żeby nie łamano w więzieniach praw człowieka? Wiecie, że w więzieniu w Rawiczu skazanemu przysługuje zaledwie jeden prysznic tygodniowo?!
Od kilku lat jestem wegetarianinem. Mimo tego nie popieram zaostrzania kar za znęcanie się nad zwierzętami. Z obawy, że sądy będą jeszcze rzadziej skazywały za to przestępstwo z powodu „niskiej szkodliwości społecznej”. Nie chcę ulegać emocjom. Jestem zwolennikiem rzetelnej edukacji. Wolałbym, żeby państwo zainteresowało się losem zwierząt w Polsce, żeby uwrażliwiło na tę kwestię także sędziów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz